Miejscowe spalanie tłuszczu to święty Graal pośród rezultatów treningowych – wiele się o nim mówi, ale nikt go jeszcze go nie widział. Utrata dodatkowych kilogramów tylko i wyłącznie z brzucha czy ud jest marzeniem każdej z nas, tak więc często dajemy się zwieść, słysząc o „spot reduction”. Czy naprawdę musimy zapomnieć o miejscowym spalaniu tłuszczu?
Miejscowe spalanie tłuszczu: najpopularniejsze mity
Na pierwszy rzut oka „logika” stojąca za mitem miejscowego spalania tłuszczu wydaje się zasadna; skoro katorżniczo trenujemy mięśnie brzucha, powinny one zużywać i spalać tłuszcz znajdujący się w ich otoczeniu, a nie po równo „pożyczać” odrobinę z ud, piersi i pozostałych części ciała.
Badania naukowe mówią jednak co innego: gdyby miejscowe spalanie tłuszczu było prawdą, jak wyglądaliby sportowcy, którzy używają jednej kończyny bardziej intensywnie, jak np. tenisiści? Nawet w ich wypadku poziom tkanki tłuszczowej wypada bardzo podobnie zarówno w ręce intensywnie trenowanej, jak i tej mniej angażowanej. Dlaczego więc mit o miejscowym spalaniu tłuszczu jest tak popularny? Jeśli trenujemy często i intensywnie jakąś część ciała, nasze mięśnie stają się bardziej zarysowane i widoczne, zmienia się również sylwetka i kształt naszego ciała w tej okolicy, wyglądamy lepiej i szczuplej, lecz nie jest to bezpośrednio związane z utratą tłuszczu właśnie w tym jednym, konkretnym miejscu. Ponadto „miejscowe spalanie tłuszczu” jest również często nadużywanym chwytem marketingowym; jakby nie było, opcja schudnięcia jedynie z brzucha czy ud jest niezwykle nęcąca i często motywuje nas do zakupu nowych, cudownych przyrządów do ćwiczeń czy zainwestowania w „magiczne” pigułki, które niestety nie działają tak, jak byśmy oczekiwały.
Co naprawdę dzieje się, kiedy spalamy tłuszcz?
Tłuszcz zgromadzony w komórkach tkanki tłuszczowej białej ma postać trójglicerydów i w tej „czystej” postaci nie może być bezpośrednio użyty przez mięśnie do produkcji energii. Oznacza to, iż trójglicerydy muszą przejść proces rozbicia do postaci glicerolu i kwasów tłuszczowych, które dopiero w tej formie dostają się do krwiobiegu. Komórki mięśniowe nie mają „podłączenia” do określonego rezerwuaru tłuszczu w naszym ciele, położonego najbliżej nich, lecz wychwytują kwasy tłuszczowe i glicerol z krwi, który dostaje się tam z tkanki tłuszczowej z całego ciała.
Dlaczego ćwiczenia na „pozbycie się oponki” nie działają?
Ćwiczenia, które „teoretycznie” mają nam zapewnić miejscowe spalanie tłuszczu, takie jak popularne brzuszki czy A6W, nie aktywują dużych grup mięśniowych, a w rezultacie nie są w stanie efektywnie spalić dużej liczby kalorii i doprowadzić do znaczącego ubytku tkanki tłuszczowej, nawet długo i uparcie powtarzane. Zamiast tuzina brzuszków, lepiej skupić się na ćwiczeniach wielostawowych i przeplatać trening siłowy interwałami, nie zapominając czasem o cardio.
Co mogę zrobić, aby poprawić szanse na spalanie tłuszczu z opornych lokalizacji?
Z pewnością zauważyłaś, iż w pewnych częściach twojego ciała, np. na biodrach, tłuszcz akumuluje się szybciej, a jego ubytek aktywizuje się ostatni. Co istotne, na tempo spalania tłuszczu w określonych obszarach ciała wpływa również tempo przepływu krwi i mikrokrążenie. Obszary, z których tłuszcz ubywa najoporniej, są zazwyczaj najchłodniejszymi w naszym ciele (zbadaj przy okazji temperaturę swoich ud, kiedy wybierzesz się na zimowy spacer); oznacza to, iż poprawa przepływu krwi i limfy w tych obszarach (np. poprzez odpowiednie masaże) może nieznacznie wspomóc spalanie tkanki tłuszczowej, aczkolwiek działania takie mają sens tylko jako element pomocniczy odpowiedniego treningu i diety, który sam w sobie nie przyniesie żadnych spektakularnych efektów. Aby jeszcze bardziej zmotywować swój organizm do spalania tłuszczu oraz budowania tkanki mięśniowej, możesz spróbować diety IF (zwanej również ośmiogodzinną); spalanie tłuszczu jest bardziej efektywne, kiedy twój organizm znajduje się w stanie „postu”, a poziom insuliny we krwi jest niski. Co więcej, w czasie postu zwiększa się również krążenie krwi w obszarach abdominalnych.
Ponadto zła dieta i niska podaż niektórych mikroelementów może powodować wzmożone tendencje do akumulacji tłuszczu akurat w partiach brzucha. Niedobór witaminy D, o który nietrudno pod naszą szerokością geograficzną (często wspierany niewłaściwą dietą) sprzyja powstawaniu otyłości brzusznej. Podobnie dieta wysokocukrowa również idzie w parze z odkładaniem się tłuszczu w najmniej pożądanych lokalizacjach, nie mówiąc już o nadwadze (jeśli masz wątpliwości, obejrzyj film „Cały ten cukier”).
KOMENTARZE